Kto rano wstaje…

To ja już kończę pracę – oznajmił mi  pierwszego września pan pomagający przy zwierzętach i sobie poszedł. O Matko – pomyślałam załamana – jeszcze i to… A potem się wkurzyłam: nikt mi nie będzie psuł humoru, ani dnia. Poczucie szczęścia i nieszczęścia tkwi  przede wszystkim w naszej głowie.

Od dawna myślałam o tym, że fajnie byłoby witać dzień o wschodzie słońca – no to teraz mam okazję:)) Poranny ruch na świeżym powietrzu lepiej robi na ciało i umysł niż joga i medytacja. Przyjazne pyski moich koni to najlepszy lek na wszelakie złe nastroje a karmienie zwierząt i sprzątanie boksów to o wiele bardziej przyjemne zajęcie niż stanie w porannym korku. Chyba powinnam to sprzedawać w pakiecie pobytowym wszystkim zestresowanym mieszkańcom miast:))).