
Drzewa żyją swoim własnym życiem
A minister Szyszko – swoim. Uchwalał marne ustawy pozwalające na wycinkę drzew bez opamiętania (grunt to kasa), po czym dla odprężenia brał udział w barbarzyńskich polowaniach – w którym przerażone przepiórki wyrzucano z klatek wprost pod lufę „pana” myśliwego. Nie ma co lamentować, trzeba sadzić drzewa – gdzie kto może i ile może. Pamięć o marnym ministrze przeminie a drzewa, które posadzimy w miejsce tych bezrozumnie wyciętych – przetrwają.
W gazonie przed moim dworkiem rośnie mój ulubiony, stary klon srebrzysty, który ma około 250 lat. Został najpewniej posadzony – jako drzewo opiekun – w momencie, kiedy zaczęto budować dwór. To drzewo, zna całą historię tego miejsca. Obecnie jest już bardzo kruchym staruszkiem, dlatego mój brat Mirek już kilkanaście lat temu zasadził w sąsiedztwie klona mały czerwony buk. Sadzonka długo nie ruszała z miejsca – aż w końcu wystrzeliła. Mirka już nie ma – a posadzony przez niego buk dopiero nabiera siły. Podobnie jak elegancki „srebrnowłosy” świerk pamiątka po naszych rodzinnych świętach Bożego Narodzenia, który zawsze przypomina mi moją mamę, oraz podwójny (dwa drzewka zrosły się w jedno) świerk jaki Mirek z Mamą posadzili kiedyś w prezencie dla mnie na urodziny (bliźniak to mój znak zodiaku). Mam nadzieję, że te drzewa zostaną tu na bardzo długo jako swoista pamiątka po nas.
Las to moje środowisko naturalne. Mam to pewnie w genach, po przodkach – którzy od pokoleń mieszkali w Borach Tucholskich. Kiedy mieszkałam w Warszawie bardzo lubiłam codziennie biegać po Parku Łazienkowskim, w których ciągle jeszcze spotkać można drzewa zasadzone na polecenie ostatniego króla. Stanisław August Poniatowski miał chyba poczucie – że to jest najważniejsze dzieło jego życia (z całym szacunkiem dla Konstytucji 🙂 bo do końca swoich dni, jeszcze z wygnania – dopytywał się w listach o to jak mają się poszczególne drzewa i krzewy w tym ukochanym przez niego miejscu.
Bory Tucholskie i ich mieszkańcy przeżywają po nawałnicy, jaka przeszła ostatniego lata, trudny czas. Media, które początkowo obszernie relacjonowały dramatyczne wydarzenia – przerzuciły się już na inne, bardziej aktualne katastrofy. Tymczasem zniszczone olbrzymie połacie lasów będą się reaktywować przez lata. Mieszkańcy z trudem starają się naprawiać szkody jakie w ich życiu uczynił żywioł – niektórzy stracili dach nad głową i majątek na który pracowały pokolenia. Jak można im pomóc? Warto przyjeżdżać (nie tylko latem) w Bory Tucholskie – wspierając tym samym rozwój i odbudowę infrastruktury turystycznej tego ciągle pięknego miejsca. Las to nie tylko fascynujący ekosystem, to także naturalne sanatorium, które leczy ciało i duszę. Polecam dwie znakomite książki na ten temat: „Uzdrawiająca moc drzew” i „Sekretne życie drzew”.